niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 6.

Środa, 15.07.2015

                                                                      *Gabrielle*
10:02

- CO ?! - krzyknęłam.
- No to co słyszysz. - zażartowała.
To wcale nie było śmieszne.
- Robisz sobie ze mnie jaja ?! - powiedziałam z lekko podniesionym tonem.
- Nie. Nie denerwuj się... - odparła. - Jeśli nie chcesz występować to po...
- CHCE ! TYLKO NIE WIERZĘ! - wrzasnęłam tak, że całe miasto mnie usłyszało.
- A już się bałam, że będzie ffa. - uśmiechnęła się.
- Co ? - zapytałam.
- FOCH.FOREVER.ALONE. - odpowiedziała.
- Ahm. - zaśmiałam się.
Nagle zadzwonił do mnie telefon :
- Halo ? - powiedziałam.
- Hej - odezwał się głos, którego nigdy nie słyszałam. - Gabrielle, tak ?
- T..t..t..ak - odparłam.
- Z tej strony Amanda Geremy. Pracuje dla policji. Dziś rano otrzymaliśmy zgłoszenie, że okradłaś miejski bank. - powiedziała.
- Jak to.. - wydusiłam z siebie.
- Jakiś pan zgłosił to dziś..- odparła.
- Ale ja nic nie zrobiłam ! - krzyknęłam, a Cassie popatrzała na mnie ze zdziwieniem. - Mogę dowiedzieć się, kto to był ?
- Hm, nie ujawniamy takich rzeczy. - prychnęła.
- To naprawdę nie byłam ja...! - krzyknęłam - Jak mam ci to udowodnić ?!
- Dobrze więc. Przyjadę do Ciebie i przeszukam twój dom. - odpowiedziała. - Podaj tylko adres.
- Ul. White, nr mieszkania 2234 - odparłam.
- Ok, już jedziemy.. - powiedziała.
- JAK TO "JEDZIEMY" ? - zapytałam, ale sygnał został rozłączony.
 Odłożyłam telefon na stół i usiadłam cała zdruzgotana na kanapie.
- Co się stało ? - zapytała Cass.
- Policja przyjedzie.. - odparłam.
Na to odezwała się mama, która słyszy tylko to, czego nie powinna:
- CO NAROBIŁAŚ DZIECKO ?!
- Nic, mamo. Ktoś mnie niesłusznie oskarżył.
- Mam nadzieję...
Po chwili odezwał się dzwonek do drzwi.
- Dzień... Dobry... - powiedziałam.
- Dobry, zależy dla kogo. - prychnęła, po czym trzasnęła drzwiami.
Najpierw przejrzała salon. Później ruszyła w stronę kuchni, ale wyszła z pustymi rękami. Pokój komputerowy - nic. Mój pokój, również. Bez rezultatów.
- Przepraszamy za nieporozumienie.. - powiedziała nieśmiało.
- Przecież mówiłam, że jestem niewinna.. - mruknęłam.
- Dobrze, dobrze. Już przeprosiłam - prychnęła Amanda. - Oskarżyciel dostanie naganę.
- Tylko naganę ? - zapytała pod nosem Cass.
Policjantka na to pytanie ponownie prychnęła, po czym opuściła nasze mieszkanie.
   Po tej całej sytuacji postanowiłyśmy oglądnąć do końca X-Factor. W finałowej sytuacji występowały teksty typu:
1. TA TWOJA BRIANA/CARA JEST BEZTALENCIEM !
2. NO JASNE ŻE MOJA KOCHANA CARA/BRIANA WYGRA !
3. MAMO, POWIEDZ JEJ, ŻE CARA/BRIANA JEST LEPSZA !
Później okazało się, że obie dziewczyny zostały połączone w "zespół", bo jurorzy nie potrafili się zdecydować. Wtedy razem z Cassie przybiłyśmy sobie piątki i przytuliłyśmy się.
Ponieważ nadchodziła już 12, pomogłam mamie w przyrządzeniu obiadu. Dziś miały być kotlety schabowe z ziemniakami i kapustą pekińską. Po zrobieniu posiłku nakryłam razem z Cass do stołu.
   Obiad minął szybko. Mama tradycyjnie nałożyła ogrom lodów do każdego kieliszka. Każdy zjadł je z wielką przyjemnością. Postanowiłyśmy przejść się na spacer. W celu przechadzki zmieniłam swój ubiór. Po skończeniu makijażu była godzina 15. Cassie była już gotowa do wyjścia.
   Na ulicy było pusto. Bałam się, że mój sen się spełni... Przejechał jakiś samochód.. Ja odruchowo schowałam się za mieszkanie Nialla... On tam był... I miał jakieś urządzenie w ręku.. Kiedy mnie zobaczył przestraszył się i wyciągnął... Pistolet ? Tak, to zdecydowanie był pistolet.. Ujrzał moją twarz i od razu schował broń za siebie... Wpadł jak szalony do domu i już go nie zobaczyłam..
- Czy coś się stało ? - zapytała przerażona Cassie kiedy wybiegłam zza mieszkania.
- N...Nie.. - wyjąkałam.
Postanowiłyśmy pójść do parku. Była już 16:30.. Zajęło nam to trochę, ale było warto.. Bo to, co tam zobaczyłam, było bezcenne.

piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 5.

Środa, 15.07.2015

                                                         *Gabrielle*

*****************
   Szłam w ciemności po ulicy. Była pusta. Z B Y T pusta. Żadnego człowieka, samochodu, zwierzęcia... Wszyscy tak jakby zginęli. Nagle zza opuszczonej uliczki wyjechał pojazd, wyglądający, jakby kierowca przyjechał jako szpieg z FBI. Kiedy do mnie dojeżdżał, otwarł szybę i strzelił w moją stronę z pistoletu...
   Obudziłam się.
   Była 01:52, czyli środa. Noc przywitała już jutro, więc mój mózg pomyślał " ja też chcę ! " i postanowił mnie w jakiś sposób zbudzić. Oczywiście wybrał "zły sen". Zastanawiałam się, dlaczego miałam taki "koszmar na jawie"... Próbowałam zasnąć. Nie wiem, kiedy mi się udało...

*****************
9:32

    Zbudziłam się o normalnej dla mnie porze. Postanowiłam się przebrać. Wzięłam ze sobą ubrania i weszłam do łazienki. Podkreśliłam moje oczy, co zajęło mi dość dużo czasu. Szczęście i nieszczęście, że jesteśmy tylko dwie.. Nie muszę odwalać całej roboty za wszystkich.. Cass mi pomaga... Ale muszę dzielić się z nią łazienką, a ona to typ modnisi. Więc domyślcie się... Ale za to ją kocham. Za tę jej oryginalność. Za wszystko. Po prostu za nic bym jej nie oddała. Chyba się nie mylę, prawda ?
Prawda ?
   Kiedy już skończyłam moją poranną toaletę, zaglądnęłam do Cassie. Jeszcze spała, więc jej nie budziłam. Zdecydowałam się zejść na śniadanie. Z dołu już na półpiętrze można było poczuć przepiękne zapachy. Mama postarała się i postanowiła nam zaimponować. Naleśniki przyrządzone po kucharsku - powidło truskawkowe (roboty mojej mamy) owinięte w miękki naleśnik, polany bitą śmietaną, która była posypana kawałkami truskawek z czekoladą. Skomplikowane, prawda ?
   Po zjedzeniu posiłku przyrządziłam sobie i rodzicom kawę i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor w celu oglądnięcia zaległego X-Factor. Dziś był finał. Moja ulubienica występowała przeciwko jakiejś Amerykance... Chyba Cara... Tak, Cara. Pff. Wiadomo, że moja kochana Britany wygra.
   Gdy program dochodził do części wybrania finalistki, zatrzymałam serial. Cass by mnie zabiła. Uwielbiała tę serię. A najlepsze jest to, że ona jest za Carą. Teraz zastanawiam się, czy nie odwołać tego, co pomyślałam w łazience. Nie. Dobra. Żartuje. Może..
    Minęło 10 minut, kiedy Cassie zeszła już ubrana, rozbudzona i... Szczęśliwa ? Tak. To dobre słowo. Wzięła sobie naleśnika i usiadła obok mnie.
- Widzę, że dzisiaj jesteś w dobrym nastroju. - powiedziałam na powitanie.
- Tak. Czuję się świetnie. - odpowiedziała.
- A czym jest tego powód ? - zapytałam.
- JADĘ NA PRZESŁUCHANIA DO THE VOICE OF BRITAN !!! - krzyknęła.
- C..C..C..CO ?! ŻE NIBY JAK TO..
- NO TAK ŻE MÓJ KOCHANY NASH MNIE KOCHA I MNIE TAM ZABIERZE ! - wrzasnęła głośniej.
- Szkoda tylko, że pojedziesz tam sama... To znaczy z N I M.. - wymamrotałam.
- Bez ciebie ? Chyba śnisz ! Nigdzie bez ciebie nie pojadę! - odparła, patrząc na mnie tym swoim zachęcającym do zwymiotowania tęczą wzrokiem.
- Co ? Że niby M Y mamy walczyć ?
- Nie nie nie nie nie. Chyba mnie nie zrozumiałaś. Ja jadę  o g l ą d a ć przesłuchania. To ty wystąpisz !



Edit: Bohaterowie
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani !

I jak podoba się rozdział (przejściowy) ? Następny pojawi się niedługo, ponieważ moją głowę zasypują już chyba 4 rozdziały.. Ale mniejsza. Takk. Jak widzicie, nareszcie podjęłam się pisania opisów ! Yaaay, braaaawo ja. Chciałam poprosić Was, abyście (jeśli macie czas) pisali komentarze (dodałam tryb anonimowy). Jest to dla mnie meeeeeeeeeeeega ważne.
Bye ! <3

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 4.

Wtorek, 14.07.2015

  Ten ranek był taki jak wszystkie inne. Najpierw się umyłam. Później zmieniłam strój. Zeszłam na dół. Tata jak zwykle siedział przed komputerem. Cały on. Zrobiłam mu i sobie śniadanie. Cassie była ubrana dosyć ładnie jak na nią. Popatrzałam na zegarek. 11:23. To była odpowiedź na wszystkie pytania:
- Dlaczego wszyscy są J U Ż na swoich "stanowiskach" ?
- Dlaczego mamy J U Ż nie ma w domu ?
- Dlaczego tata J U Ż siedzi przy komputerze ?
Wzięłam śniadanie do salonu i usiadłam obok Cass.
- Byłaś gdzieś ? - zapytałam.
- Byłam. - odparła, wlepiając wzrok w ekran.
- Powiesz mi, gdzie ? - znów zadałam pytanie.
- Tia. - odpowiedziała, nareszcie patrząc na mnie. - W Tesco. Mama nie miała co nam dać na śniadanie.
- Coś się stało ? - przekrzywiłam głowę.
- Skąd wiedziałaś ?
- Dobrze Cię znam. Jesteś zdołowana.
- Hm, muszę Cię unikać. Będziesz mnie gnębić pytaniami. - zażartowała.
- Nie unikaj tematu..
- Dobra, dobra..
- Pamiętaj, że nie naciskam.. - przerwałam jej.
- Jak będziesz mi przeszkadzać, to nawet nie będę mogła z własnej woli nic powiedzieć.
- Okay, okay..
- Tak więc... Nash ze mną zerwał... Powiedział " Nie spotykamy się zbyt często, nie nawiązujemy kontaktu.. Może zostaniemy przy pojęciu "Przyjaciele", a nie "Para" ? Nie chcę cię zranić... Więc...
Może kiedyś..."
- I nagle tak przerwał ?
- Nie. Uciekłam. Płacząc.
- Ou. Przykro mi.. - powiedziałam, przytulając ją.
Nagle poczułam, że moje ramie jest mokre. Wtedy przytuliłam ją jeszcze mocniej.

*********

   Kiedy mama wróciła do domu, obsypałam ją pytaniami:
- Jak było na weselu ?
- Dobrze. A jak twoje spotkanie z przyjaciółkami ?
- Też OK.
- .... Jedliście już śniadanie ?
- Tak. A ty zrobiłaś sobie kanapki ?
- Tak, tak. Już je zjadłam.
-To wspaniale. Byłam u pani Bailey. Oddałam telefon. Ten, który prosiłaś.
- Pani Bailey ?
- U mamy tego całego Nialla.
- Ahm.
- Tata nadal przy komputerze ?
- Nadal ?
- No.. Miał mi zamówić perfumy.
- Aha. Od której godziny siedzi ?
- Hm. Chyba od 11.
Znów spojrzałam na zegarek. Czas szybko leci. 12:05.
- A jest ?
- 12.
- Dobra. Idę do góry. Zobaczę, jak trzyma się Cassie.
- Ty też już wiesz ?
- Tak. Powiedziała mi zaraz po spotkaniu.
- Zrobiłam jej gorącą czekoladę. Widziałam, że idzie na góre.
- Jesteś dla niej bardzo dobra.
- Jak każda kochająca siostra. - uśmiechnęłam się.
- Zaniosę jej i już wracam.
- Amm.. Mamo.. Wychodzę na spacer.
- OK. Wróć tak za 2 godziny.
- Myślę, że będę krócej.
- Dobra. To widzimy się niedługo !
- Pa. Cassie raczej nie będzie chciała ze mną iść.
- Raczej nie.
Mama nie wiedziała, co mam w planach.

*********

   Opuściłam mieszkanie w nadziei, że Nialla nie będzie ani w ogrodzie, ani przy którymś oknie (a było ich 5). Minęłam jego dom w milczeniu. OK. Udało się. Poszłam dalej. Z nudów popatrzałam na zegarek. Zbliżała się 13, a dokładnie była 12:49. Szłam w stronę celu. Byłam już obok niego. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył łamacz serc.
- Cześć, Gabs. Cassie tu nie ma. - powiedział, przewracając oczami. W tle widziałam jakiegoś chłopaka z kręconymi włosami, który grał w jakąś grę video, której moje oczy dopatrzeć mi nie pozwoliły. Zapewne nie chciał marnować czasu na mnie.
- Nie po to, a dokładniej nie po nią przyszłam. - sprostowałam.
- To niby po co ? - zapytał z niechęcią Nash.
- Nigdy, ale to przenigdy, nie rań mojej siostry...! - krzyknęłam. Poniosło mnie. Uniosłam rękę i uderzyłam go, jak to mawiamy "z liścia". On cofnął się, a jego tajemniczy kolega popatrzał na mnie ze złością. Wiedziałam, że gdzieś go widziałam. Tylko musiałam się porządnie zastanowić. Odwróciłam się zarumieniona ze wstydu i skierowałam się w stronę domu. Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go i natychmiast napisałam do Cass.

Ja: Hej Cas. Nie masz się już czym martwić.

A ona natychmiast odpisała:

Cassie ♥☺♥ : Po pierwsze. Dlaczego ? A po drugie. Czym miałabym się martwić ?

Ja : No.. Że Nash z tobą zerwał i oberwał. Widzisz, taki ładny rym.

Cassie ♥☺♥ : Ale... Jak na to zareagował ?

Ja : Od razu się odsunął :"")

Cassie ♥☺♥ : Zrobiłaś to specjalnie ?

Ja : Nie. Jakoś tak samo wyszło.

Kiedy skończyłam pisać byłam już obok naszego mieszkanka. O dziwo było zamknięte. Najpierw ostrożnie zapukałam. Nikt mnie chyba nie usłyszał. Postanowiłam zadzwonić. Zbiegła moja mama i mi otworzyła.
- I jak czuje się Cass ? - zapytałam.
- Jest OK. Przed chwilą weszła na facebook'a. - odpowiedziała
- Ahm. Pisałam z nią. - powiedziałam.
- To super. Możesz iść z nią porozmawiać. O 13:30 będzie obiad. - odparła.
- OK. Przekażę. - pobiegłam na schody.
Zapukałam do drzwi.
- Proszę ! - odezwał się pełen radości głos.
-Hej, to ja. - powiedziałam.
- No, hej.
- Jak tam ? Żyjesz ?
- Tak, tak. Wszystko dobrze.
- Dlaczego jesteś taka radosna ?
- Bo Nash mnie przeprosił i powiedział, że się co do mnie mylił.
- I co mu odpisałaś ?
- Że nie przyjmuję przeprosin, bo pewnie ty go namówiłaś.
- Haha, niby powiedziałam mu, że więcej ma cię nie ranić, ale nic nie mówiłam, żeby do ciebie wrócił.
- Ahm.
- Za dwie minuty obiad, także przebierz się z tego stroju.
- Okay, zaraz będę.
- OK. Ja już schodzę.

*********

Po zejściu ze schodów postanowiłam nakryć do stołu. Mama przygotowała barszcz i rybę. Cassie zeszła już na dół w nowych ubraniach. Usiadła przy stole tradycyjnie obok mnie, a natomiast rodzicie naprzeciwko nas, wnioskując, że siedzieli obok siebie.
- Smacznego. - powiedziałam.
- Dziękujemy, wzajemnie. - odpowiedziała mama.

*********

  Kiedy zjedliśmy przepyszny posiłek mama przygotowała kawę mrożoną. Była co prawda słodka, ale smaczna jak i jedzenie. Matka uwielbiała i potrafiła gotować - była założycielką i szefową najpopularniejszej restauracji w mieście. Czasami, kiedy nie miałyśmy co robić w danym dniu, ja i Cas pomagałyśmy mamie w interesie - byłyśmy kelnerkami, a czasami zmywałyśmy naczynia. Nie odziedziczyłyśmy po niej jakichś specjalnych umiejętności kucharskich. Po wypiciu napoju popatrzałam na zegarek - 15:00. Postanowiłam wyjść na dłuższy spacer wokół miasteczka - tak jak wczoraj z Alice i Jasmine. Zapytałam Cassie, czy chce ze mną iść.
- Z chęcią. - odparła.
Więc wyruszyłyśmy.

*********

   Po powrocie z przechadzki dochodziła 18. Mama zrobiła nam kolację, składającą się z kanapek z szynką i pomidorem i herbaty. Po skończeniu posiłku przebrałam się w tą samą pidżamę co wczoraj i położyłam się do łóżka. Otwarłam laptopa. Była dopiero 19:36. Weszłam na facebook'a i mojego bloga. Tak. Piszę blogo-opowiadanie, które jak narazie składa się z bohaterów, prologu i jednego rozdziału.

*********

  Napisałam jeden długi rozdział w 3 godziny i postanowiłam iść spać.


Edit: Bohaterowie



piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 3.

Poniedziałek, 13.07.2015

*Niall*
Kiedy się obudziłem, znalazłem się w... Ciemnym pomieszczeniu. W kącie stała równie ciemna postać. Nigdy nie widziałem tej osoby na oczy. Dopiero po chwili zorientowałem się że jestem zaklejony taśmą.. Dziwne. Kto mógłby to zrobić ? Alex wyjechał. A Nash.. Nash jest zbyt przewidywalny. Nie umiałby zorganizować czegoś takiego.
- I jak się czujesz ? - zapytał po chwili ciszy "czarny" chłopak.
- A jak miałbym się czuć ? - zapytałem.
- No nie wiem. Dlatego pytam. Zasłabłeś podczas drogi. - sprostował.
- Czuje się.. Porwany ? - odparłem.
- O to się nie martw. - do pokoju wszedł Nash.
Czyli jednak się myliłem.
- Do czego zmierzasz ?! - krzyknąłem - Do czego zmierzasz porywając mnie z przed domu ?
- Ona nie może się dowiedzieć, K I M jesteś !
- Nie mam zamiaru niczego jej mówić. - prychnąłem. - I tak przy okazji. Dlaczego nie może ?
- Przecież to tajemnica ! Jeśli byś jej powiedział, od razu zadzwoniłaby po policje... Albo jakieś inne służby specjalne. - upomniał mnie.
- Okej... Bez spin. - powiedziałem.
- Pff. - prychnął "tajemniczy" chłopak.

* * * * * * *

* Gabrielle *

- Dzzz ! - odezwał się dzwonek do drzwi.
- Otworzę ! - krzyknęłam.
Pobiegłam po schodach w dół i otworzyłam drzwi. Przed nimi stała Jasmine, a za nią Alice.
- Hej ! - powiedziały równocześnie
- Hej, wejdźcie do środka. - odpowiedziałam im, po czym wykonały polecenie.

* * * * * *

Kiedy dziewczyny zdjęły już buty, postanowiłyśmy włączyć jakiś film.
- "Gwiazd Naszych Wina" ? - zaproponowała Jas.
- Hm, jak dla mnie, może być. - odpowiedziałam.
- No to odpalaj ! - krzyknęła Alice.

* * * * *

Po skończeniu serialu wymieniałyśmy swoje poglądy.
- Myślałam, że ona pierwsza umrze ! - powiedziała Alice.
- To tak samo jak ja. - odparłam
- Hah, a ja od razu wiedziałam, że to on umrze. - zażartowała Jasmine.
- Haha - zaśmiałyśmy się.
Jas uwielbiała nas wkręcać. I denerwować. Ale potrafiła też nas wzruszyć. Była dowcipnisiem, ale w środku miała swoją "tajną broń" - smutek. Zupełnie tak jak ja...
- Może przejdziemy się na spacer ? - zapytałam po chwili ciszy.
- Okay. - odpowiedziały chórem.
Przeszłyśmy wzdłuż parku, później deptakiem okrążyłyśmy miasteczko, a na koniec poszłyśmy do Tesco.
Kiedy dotarłyśmy do dzielnicy, w której znajdował się mój dom, przed domem Nialla (tego blondyna), stał identyczny motor, który wcześniej zgarnął go z chodnika.
-HEJ ! TY ! - krzyknęłam.
Zdecydowanie mnie poniosło.
- Co ty robisz ? - szepnęła mi kątem ust Alice,
Mężczyzna na mój widok zrobił przerażoną minę i odjechał.
- Kto to ? - zapytała Jas.
- WŁAŚNIE W TYM PROBLEM ŻE JA NIE WIEM ! - wrzasnęłam.
Chyba cała dzielnica mnie usłyszała.
Dziewczyny zaprowadziły mnie do salonu. Usiadłam na kanapie, a one próbowały mnie uspokoić.

- My już pójdziemy. - powiedziała Alice, patrząc na Jasmine.
- Tak, tak. Pójdziemy. - odpowiedziała Jas.
Kiedy były już przy drzwiach wyjściowych Jas zapytała Alice:
- Dlaczego już idziemy ?
Ach te moje dziewczyny...
   Byłam meega zmęczona. Postanowiłam przebrać się w pidżamę. Weszłam do łazienki, zamknęłam się, wykąpałam się, przebrałam się i poszłam spać.

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 2.

     
         poniedziałek, 13.07.2015

                                                            * Gabrielle *

         Bardzo się zdziwiłam. Wyszedł z domu z naprzeciwka. Blondyn popatrzał na mnie swoim szalonym zwrokiem, którego dotychczas nie widziałam (i się nie spodziewałam), a później się uśmiechnął. Ja nadal patrzałam na niego ze zdziwieniem. Na mojej twarzy powitało zakłopotanie.
Stałam wryta aż do chwili, w której podjechał do niego czarny motor. Mężczyzna wpakował chłopaka na tylnie siedzenie i w pośpiechu zapiął kask. Zaczęłam gonić pojazd. Nie wiedziałam, co robić. Kierowca zauważył, że biegnę i dodał gazu. Poddałam się. Powoli powlekłam swoje chude ciało do mieszkania.
- Coś się stało ? - zapytała Cassie.
- Nic - odpowiedziałam. Wiedziałam, że i tak mi nie uwierzą.
       Nie chciałam dzwonić na policję. Chciałam dowiedzieć się, kim był tajemniczy chłopak prowadzący motor. Dlaczego tak zależało mi na tym chłopaku? W kółko powtarzałam sobie to pytanie. Moje namysły przerwała mama wchodząc do pokoju.
- Nic ci nie jest ? - zapytała.
- Nie. - powiedziałam.
- Wyglądasz na smutną i czymś zaniepokojoną. - odparła.
- N I E ! - krzyknęłam.
- Dobrze, nie krzycz. - uspokoiła mnie.
- Ok. Przepraszam. Po prostu jestem... Zdenerwowana. Tak. - powiedziałam. - Jedziecie gdzieś ?
- Tak. Dlaczego pytasz ? - zapytała
- Ponieważ jak dla mnie jesteś B A R D Z O elegancko ubrana. - odpowiedziałam. - Czyli gdzie jedziecie ?
- Na wesele mojej przyjaciółki. - odparła.
       Już uniosłam wargę, aby wypowiedzieć zdanie, ale przerwała mi.
- Nie, nie znasz jej.
       I kto powie, że my się nie znamy ?

*          *          *           *            *           *

      Przebrałam się i zadzwoniłam do Jasmine. Była dopiero 15:29.
- Halo ? - zapytała.
- Cześć. Jasmine ? - też zapytałam, chcąc się upewnić.
- Tak. Cześć, Gabs. - powiedziała.
- Moich rodziców nie ma w domu. Może chciałabyś wpaść ? - zaproponowałam/
-OK. - odparła.
- Bye ! - pożegnałam ją.
- Bye ! - zrobiła to samo.
      Otwarłam komputer i napisałam na facebook'u do Alice:

 



sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 1.

    poniedziałek, 13.07.2015                                     
                                                             *Gabrielle*

  Chłopak był ładnie ubrany. Niósł w rękach buty. Ciekawiło mnie, dlaczego jest taki elegancki... Ale nie chciałam naciskać... Cały czas mój mózg zatruwały słowa:
- Dlaczego jesteś tak elegancko ubrany?
Ale nie chciałam tego robić. Nie mogłam tego z siebie wydusić. Choć tak bardzo chciałam... Tak, wiem. To bez sensu. Ale to nie dawało mi spokoju...
- Przepraszam - powtórzył po raz kolejny i podał mi reklamówkę.

*         *           *            *           *          *           *             *             *

  Wróciwszy do domu rozpakowałam zakupy. Na dnie reklamówki zobaczyłam telefon, który musiał wypaść mu z kieszeni. Zerknęłam na kontakty. Nazywał się Niall Bailey. Na zdjęciu wyglądał mega przystojnie. Był niebieskookim blondynem. Nie ukrywam, że mi się spodobał. Po kryjomu zapisałam jego numer w moich kontaktach. Zadzwoniłam do "mamy".
-Cześć Niall, co tam u Ciebie ? - powiedziała wesoło jakaś pani.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam - Tu.. Ymm.. Koleżanka Nialla. Tak, tak. Koleżanka. Zostawił u mnie swój telefon.
- Ah, dobrze. - odpowiedziała - Dam ci go.
- Nie, nie.. Nie trze... - odparłam.
- NIALL, KOLEŻANKA DO CIEBIE ! - zawołała, przerywając mi.
  I co ja teraz zrobię ?
- Halo ? - zapytał zdziwiony.
- H..H..Hej. Tu dziewczyna, z którą się zderzyłeś. - odrzekłam drżącym głosem.
-Ah, tak. Pamiętam Cię. Tylko dlaczego masz mój telefon ? Przecież mam go w kieszeni... Oops..
- Telefon musiał ci wypaść podczas zbierania zakupów.. Był w torbie..
- Bardzo możliwe.
- Ok.. Tylko.. Gdzie..
- Się spotkamy ? W parku. Przyniesiesz go.
- Ok, już się zbieram.
  Zostałam w swoim stroju.
- Gdzie idziesz ? - zapytała Cassie, oglądając wiadomości.
- Do parku. - odpowiedziałam
- To miłej zabawy. - prychnęła.
   Przekroczyłam próg domu. Rozglądnęłam się, po czym zauważyłam, że z domu naprzeciwko wychodzi on..

 

wtorek, 14 lipca 2015

Prolog, czyli jak to się zaczęło.


      Poniedziałek, 13.07.2015               *Gabrielle*

      - Gabi, mama prosiła, żebyśmy poszły kupić coś na obiad.- powiedziała do mnie Cassie.
      - Ok. Tylko się przebiorę. - odpowiedziałam.
      - Chyba zrobię to samo. - odrzekła.
           Ubrałam się w mój "domowy" komplet.
      - I jak, podoba się? - zapytała mnie Cass, pokazując swoje ubranie.
      - Wyglądasz przepięknie. - uśmiechnęłam się do niej.
   
              *          *           *           *         *           *          *
     
      - Wychodzimy, mamo! - krzyknęłam, przechodząc przez próg.
      - Dobrze. - odparła.

             *           *           *           *            *          *           *

        Szłyśmy po chodniku w ciszy. Cassie grzebała w torebce, zapewne szukając portfela, który miała w kieszeni. Po chwili zorientowała się, gdzie on jest.
      - Idziemy do Tesco ? - zapytała.
      - Możemy. - odpowiedziałam.
       
            *           *           *             *            *           *             *
       
        Dotarłyśmy do sklepu.
       - Z powrotem pojedziemy taxówką. - zażartowała Cass.
        Rozwinęłam listę zakupów, która jak na zwykły obiad, była długa.
       - Najpierw mamy kupić kurczaka. - powiedziałam. - Później ziemniaki, sałatę (itd)...
        Po zakupach przeszłyśmy się do parku. Było tam dość dużo ludzi. Rozglądałam się, ponieważ pierwszy raz od przeprowadzki byłam w tym miejscu.
       - UWAGA ! -krzyknął po chwili jakiś chłopak, jadąc na rolkach.
         Upadłam, bo wjechał wprost we mnie. Jedzenie rozsypało się z reklamówki. Cassie pomogła mu (i mi) wstać.
       - Ałć. - powiedziałam.
       - Przepraszam - powiedział blondyn, pomagając mi zbierać zakupy.