poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 4.

Wtorek, 14.07.2015

  Ten ranek był taki jak wszystkie inne. Najpierw się umyłam. Później zmieniłam strój. Zeszłam na dół. Tata jak zwykle siedział przed komputerem. Cały on. Zrobiłam mu i sobie śniadanie. Cassie była ubrana dosyć ładnie jak na nią. Popatrzałam na zegarek. 11:23. To była odpowiedź na wszystkie pytania:
- Dlaczego wszyscy są J U Ż na swoich "stanowiskach" ?
- Dlaczego mamy J U Ż nie ma w domu ?
- Dlaczego tata J U Ż siedzi przy komputerze ?
Wzięłam śniadanie do salonu i usiadłam obok Cass.
- Byłaś gdzieś ? - zapytałam.
- Byłam. - odparła, wlepiając wzrok w ekran.
- Powiesz mi, gdzie ? - znów zadałam pytanie.
- Tia. - odpowiedziała, nareszcie patrząc na mnie. - W Tesco. Mama nie miała co nam dać na śniadanie.
- Coś się stało ? - przekrzywiłam głowę.
- Skąd wiedziałaś ?
- Dobrze Cię znam. Jesteś zdołowana.
- Hm, muszę Cię unikać. Będziesz mnie gnębić pytaniami. - zażartowała.
- Nie unikaj tematu..
- Dobra, dobra..
- Pamiętaj, że nie naciskam.. - przerwałam jej.
- Jak będziesz mi przeszkadzać, to nawet nie będę mogła z własnej woli nic powiedzieć.
- Okay, okay..
- Tak więc... Nash ze mną zerwał... Powiedział " Nie spotykamy się zbyt często, nie nawiązujemy kontaktu.. Może zostaniemy przy pojęciu "Przyjaciele", a nie "Para" ? Nie chcę cię zranić... Więc...
Może kiedyś..."
- I nagle tak przerwał ?
- Nie. Uciekłam. Płacząc.
- Ou. Przykro mi.. - powiedziałam, przytulając ją.
Nagle poczułam, że moje ramie jest mokre. Wtedy przytuliłam ją jeszcze mocniej.

*********

   Kiedy mama wróciła do domu, obsypałam ją pytaniami:
- Jak było na weselu ?
- Dobrze. A jak twoje spotkanie z przyjaciółkami ?
- Też OK.
- .... Jedliście już śniadanie ?
- Tak. A ty zrobiłaś sobie kanapki ?
- Tak, tak. Już je zjadłam.
-To wspaniale. Byłam u pani Bailey. Oddałam telefon. Ten, który prosiłaś.
- Pani Bailey ?
- U mamy tego całego Nialla.
- Ahm.
- Tata nadal przy komputerze ?
- Nadal ?
- No.. Miał mi zamówić perfumy.
- Aha. Od której godziny siedzi ?
- Hm. Chyba od 11.
Znów spojrzałam na zegarek. Czas szybko leci. 12:05.
- A jest ?
- 12.
- Dobra. Idę do góry. Zobaczę, jak trzyma się Cassie.
- Ty też już wiesz ?
- Tak. Powiedziała mi zaraz po spotkaniu.
- Zrobiłam jej gorącą czekoladę. Widziałam, że idzie na góre.
- Jesteś dla niej bardzo dobra.
- Jak każda kochająca siostra. - uśmiechnęłam się.
- Zaniosę jej i już wracam.
- Amm.. Mamo.. Wychodzę na spacer.
- OK. Wróć tak za 2 godziny.
- Myślę, że będę krócej.
- Dobra. To widzimy się niedługo !
- Pa. Cassie raczej nie będzie chciała ze mną iść.
- Raczej nie.
Mama nie wiedziała, co mam w planach.

*********

   Opuściłam mieszkanie w nadziei, że Nialla nie będzie ani w ogrodzie, ani przy którymś oknie (a było ich 5). Minęłam jego dom w milczeniu. OK. Udało się. Poszłam dalej. Z nudów popatrzałam na zegarek. Zbliżała się 13, a dokładnie była 12:49. Szłam w stronę celu. Byłam już obok niego. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył łamacz serc.
- Cześć, Gabs. Cassie tu nie ma. - powiedział, przewracając oczami. W tle widziałam jakiegoś chłopaka z kręconymi włosami, który grał w jakąś grę video, której moje oczy dopatrzeć mi nie pozwoliły. Zapewne nie chciał marnować czasu na mnie.
- Nie po to, a dokładniej nie po nią przyszłam. - sprostowałam.
- To niby po co ? - zapytał z niechęcią Nash.
- Nigdy, ale to przenigdy, nie rań mojej siostry...! - krzyknęłam. Poniosło mnie. Uniosłam rękę i uderzyłam go, jak to mawiamy "z liścia". On cofnął się, a jego tajemniczy kolega popatrzał na mnie ze złością. Wiedziałam, że gdzieś go widziałam. Tylko musiałam się porządnie zastanowić. Odwróciłam się zarumieniona ze wstydu i skierowałam się w stronę domu. Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go i natychmiast napisałam do Cass.

Ja: Hej Cas. Nie masz się już czym martwić.

A ona natychmiast odpisała:

Cassie ♥☺♥ : Po pierwsze. Dlaczego ? A po drugie. Czym miałabym się martwić ?

Ja : No.. Że Nash z tobą zerwał i oberwał. Widzisz, taki ładny rym.

Cassie ♥☺♥ : Ale... Jak na to zareagował ?

Ja : Od razu się odsunął :"")

Cassie ♥☺♥ : Zrobiłaś to specjalnie ?

Ja : Nie. Jakoś tak samo wyszło.

Kiedy skończyłam pisać byłam już obok naszego mieszkanka. O dziwo było zamknięte. Najpierw ostrożnie zapukałam. Nikt mnie chyba nie usłyszał. Postanowiłam zadzwonić. Zbiegła moja mama i mi otworzyła.
- I jak czuje się Cass ? - zapytałam.
- Jest OK. Przed chwilą weszła na facebook'a. - odpowiedziała
- Ahm. Pisałam z nią. - powiedziałam.
- To super. Możesz iść z nią porozmawiać. O 13:30 będzie obiad. - odparła.
- OK. Przekażę. - pobiegłam na schody.
Zapukałam do drzwi.
- Proszę ! - odezwał się pełen radości głos.
-Hej, to ja. - powiedziałam.
- No, hej.
- Jak tam ? Żyjesz ?
- Tak, tak. Wszystko dobrze.
- Dlaczego jesteś taka radosna ?
- Bo Nash mnie przeprosił i powiedział, że się co do mnie mylił.
- I co mu odpisałaś ?
- Że nie przyjmuję przeprosin, bo pewnie ty go namówiłaś.
- Haha, niby powiedziałam mu, że więcej ma cię nie ranić, ale nic nie mówiłam, żeby do ciebie wrócił.
- Ahm.
- Za dwie minuty obiad, także przebierz się z tego stroju.
- Okay, zaraz będę.
- OK. Ja już schodzę.

*********

Po zejściu ze schodów postanowiłam nakryć do stołu. Mama przygotowała barszcz i rybę. Cassie zeszła już na dół w nowych ubraniach. Usiadła przy stole tradycyjnie obok mnie, a natomiast rodzicie naprzeciwko nas, wnioskując, że siedzieli obok siebie.
- Smacznego. - powiedziałam.
- Dziękujemy, wzajemnie. - odpowiedziała mama.

*********

  Kiedy zjedliśmy przepyszny posiłek mama przygotowała kawę mrożoną. Była co prawda słodka, ale smaczna jak i jedzenie. Matka uwielbiała i potrafiła gotować - była założycielką i szefową najpopularniejszej restauracji w mieście. Czasami, kiedy nie miałyśmy co robić w danym dniu, ja i Cas pomagałyśmy mamie w interesie - byłyśmy kelnerkami, a czasami zmywałyśmy naczynia. Nie odziedziczyłyśmy po niej jakichś specjalnych umiejętności kucharskich. Po wypiciu napoju popatrzałam na zegarek - 15:00. Postanowiłam wyjść na dłuższy spacer wokół miasteczka - tak jak wczoraj z Alice i Jasmine. Zapytałam Cassie, czy chce ze mną iść.
- Z chęcią. - odparła.
Więc wyruszyłyśmy.

*********

   Po powrocie z przechadzki dochodziła 18. Mama zrobiła nam kolację, składającą się z kanapek z szynką i pomidorem i herbaty. Po skończeniu posiłku przebrałam się w tą samą pidżamę co wczoraj i położyłam się do łóżka. Otwarłam laptopa. Była dopiero 19:36. Weszłam na facebook'a i mojego bloga. Tak. Piszę blogo-opowiadanie, które jak narazie składa się z bohaterów, prologu i jednego rozdziału.

*********

  Napisałam jeden długi rozdział w 3 godziny i postanowiłam iść spać.


Edit: Bohaterowie



5 komentarzy:

  1. Super rozdział . ;D Śmiać mi się chce jak wyobrażam sobie Gabrielle
    bijącą Nasha xd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ou.. Biedny Nash :D
    I co tu pisać - oczywiście super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli Nassie razem ? Shippujemy <3 x
    Megga rozdział, ale nie ogarniam, czy oni w końcu wrócili do siebie, czy nie xd Odpowieeedz...
    Dajesz 5. :)
    JA CHCE NASSIE !

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. NIE NOPE'UJ MI TU TYLKO ODPOWIEDZ CZY WROCILI DO SIEBIE CZY NIE X

      Usuń