Środa, 15.07.2015
*Gabrielle*
10:02
- CO ?! - krzyknęłam.
- No to co słyszysz. - zażartowała.
To wcale nie było śmieszne.
- Robisz sobie ze mnie jaja ?! - powiedziałam z lekko podniesionym tonem.
- Nie. Nie denerwuj się... - odparła. - Jeśli nie chcesz występować to po...
- CHCE ! TYLKO NIE WIERZĘ! - wrzasnęłam tak, że całe miasto mnie usłyszało.
- A już się bałam, że będzie ffa. - uśmiechnęła się.
- Co ? - zapytałam.
- FOCH.FOREVER.ALONE. - odpowiedziała.
- Ahm. - zaśmiałam się.
Nagle zadzwonił do mnie telefon :
- Halo ? - powiedziałam.
- Hej - odezwał się głos, którego nigdy nie słyszałam. - Gabrielle, tak ?
- T..t..t..ak - odparłam.
- Z tej strony Amanda Geremy. Pracuje dla policji. Dziś rano otrzymaliśmy zgłoszenie, że okradłaś miejski bank. - powiedziała.
- Jak to.. - wydusiłam z siebie.
- Jakiś pan zgłosił to dziś..- odparła.
- Ale ja nic nie zrobiłam ! - krzyknęłam, a Cassie popatrzała na mnie ze zdziwieniem. - Mogę dowiedzieć się, kto to był ?
- Hm, nie ujawniamy takich rzeczy. - prychnęła.
- To naprawdę nie byłam ja...! - krzyknęłam - Jak mam ci to udowodnić ?!
- Dobrze więc. Przyjadę do Ciebie i przeszukam twój dom. - odpowiedziała. - Podaj tylko adres.
- Ul. White, nr mieszkania 2234 - odparłam.
- Ok, już jedziemy.. - powiedziała.
- JAK TO "JEDZIEMY" ? - zapytałam, ale sygnał został rozłączony.
Odłożyłam telefon na stół i usiadłam cała zdruzgotana na kanapie.
- Co się stało ? - zapytała Cass.
- Policja przyjedzie.. - odparłam.
Na to odezwała się mama, która słyszy tylko to, czego nie powinna:
- CO NAROBIŁAŚ DZIECKO ?!
- Nic, mamo. Ktoś mnie niesłusznie oskarżył.
- Mam nadzieję...
Po chwili odezwał się dzwonek do drzwi.
- Dzień... Dobry... - powiedziałam.
- Dobry, zależy dla kogo. - prychnęła, po czym trzasnęła drzwiami.
Najpierw przejrzała salon. Później ruszyła w stronę kuchni, ale wyszła z pustymi rękami. Pokój komputerowy - nic. Mój pokój, również. Bez rezultatów.
- Przepraszamy za nieporozumienie.. - powiedziała nieśmiało.
- Przecież mówiłam, że jestem niewinna.. - mruknęłam.
- Dobrze, dobrze. Już przeprosiłam - prychnęła Amanda. - Oskarżyciel dostanie naganę.
- Tylko naganę ? - zapytała pod nosem Cass.
Policjantka na to pytanie ponownie prychnęła, po czym opuściła nasze mieszkanie.
Po tej całej sytuacji postanowiłyśmy oglądnąć do końca X-Factor. W finałowej sytuacji występowały teksty typu:
1. TA TWOJA BRIANA/CARA JEST BEZTALENCIEM !
2. NO JASNE ŻE MOJA KOCHANA CARA/BRIANA WYGRA !
3. MAMO, POWIEDZ JEJ, ŻE CARA/BRIANA JEST LEPSZA !
Później okazało się, że obie dziewczyny zostały połączone w "zespół", bo jurorzy nie potrafili się zdecydować. Wtedy razem z Cassie przybiłyśmy sobie piątki i przytuliłyśmy się.
Ponieważ nadchodziła już 12, pomogłam mamie w przyrządzeniu obiadu. Dziś miały być kotlety schabowe z ziemniakami i kapustą pekińską. Po zrobieniu posiłku nakryłam razem z Cass do stołu.
Obiad minął szybko. Mama tradycyjnie nałożyła ogrom lodów do każdego kieliszka. Każdy zjadł je z wielką przyjemnością. Postanowiłyśmy przejść się na spacer. W celu przechadzki zmieniłam swój ubiór. Po skończeniu makijażu była godzina 15. Cassie była już gotowa do wyjścia.
Na ulicy było pusto. Bałam się, że mój sen się spełni... Przejechał jakiś samochód.. Ja odruchowo schowałam się za mieszkanie Nialla... On tam był... I miał jakieś urządzenie w ręku.. Kiedy mnie zobaczył przestraszył się i wyciągnął... Pistolet ? Tak, to zdecydowanie był pistolet.. Ujrzał moją twarz i od razu schował broń za siebie... Wpadł jak szalony do domu i już go nie zobaczyłam..
- Czy coś się stało ? - zapytała przerażona Cassie kiedy wybiegłam zza mieszkania.
- N...Nie.. - wyjąkałam.
Postanowiłyśmy pójść do parku. Była już 16:30.. Zajęło nam to trochę, ale było warto.. Bo to, co tam zobaczyłam, było bezcenne.
niedziela, 30 sierpnia 2015
piątek, 7 sierpnia 2015
Rozdział 5.
Środa, 15.07.2015
*Gabrielle*
*****************
Szłam w ciemności po ulicy. Była pusta. Z B Y T pusta. Żadnego człowieka, samochodu, zwierzęcia... Wszyscy tak jakby zginęli. Nagle zza opuszczonej uliczki wyjechał pojazd, wyglądający, jakby kierowca przyjechał jako szpieg z FBI. Kiedy do mnie dojeżdżał, otwarł szybę i strzelił w moją stronę z pistoletu...
Obudziłam się.
Była 01:52, czyli środa. Noc przywitała już jutro, więc mój mózg pomyślał " ja też chcę ! " i postanowił mnie w jakiś sposób zbudzić. Oczywiście wybrał "zły sen". Zastanawiałam się, dlaczego miałam taki "koszmar na jawie"... Próbowałam zasnąć. Nie wiem, kiedy mi się udało...
*****************
9:32
Zbudziłam się o normalnej dla mnie porze. Postanowiłam się przebrać. Wzięłam ze sobą ubrania i weszłam do łazienki. Podkreśliłam moje oczy, co zajęło mi dość dużo czasu. Szczęście i nieszczęście, że jesteśmy tylko dwie.. Nie muszę odwalać całej roboty za wszystkich.. Cass mi pomaga... Ale muszę dzielić się z nią łazienką, a ona to typ modnisi. Więc domyślcie się... Ale za to ją kocham. Za tę jej oryginalność. Za wszystko. Po prostu za nic bym jej nie oddała. Chyba się nie mylę, prawda ?
Prawda ?
Kiedy już skończyłam moją poranną toaletę, zaglądnęłam do Cassie. Jeszcze spała, więc jej nie budziłam. Zdecydowałam się zejść na śniadanie. Z dołu już na półpiętrze można było poczuć przepiękne zapachy. Mama postarała się i postanowiła nam zaimponować. Naleśniki przyrządzone po kucharsku - powidło truskawkowe (roboty mojej mamy) owinięte w miękki naleśnik, polany bitą śmietaną, która była posypana kawałkami truskawek z czekoladą. Skomplikowane, prawda ?
Po zjedzeniu posiłku przyrządziłam sobie i rodzicom kawę i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor w celu oglądnięcia zaległego X-Factor. Dziś był finał. Moja ulubienica występowała przeciwko jakiejś Amerykance... Chyba Cara... Tak, Cara. Pff. Wiadomo, że moja kochana Britany wygra.
Gdy program dochodził do części wybrania finalistki, zatrzymałam serial. Cass by mnie zabiła. Uwielbiała tę serię. A najlepsze jest to, że ona jest za Carą. Teraz zastanawiam się, czy nie odwołać tego, co pomyślałam w łazience. Nie. Dobra. Żartuje. Może..
Minęło 10 minut, kiedy Cassie zeszła już ubrana, rozbudzona i... Szczęśliwa ? Tak. To dobre słowo. Wzięła sobie naleśnika i usiadła obok mnie.
- Widzę, że dzisiaj jesteś w dobrym nastroju. - powiedziałam na powitanie.
- Tak. Czuję się świetnie. - odpowiedziała.
- A czym jest tego powód ? - zapytałam.
- JADĘ NA PRZESŁUCHANIA DO THE VOICE OF BRITAN !!! - krzyknęła.
- C..C..C..CO ?! ŻE NIBY JAK TO..
- NO TAK ŻE MÓJ KOCHANY NASH MNIE KOCHA I MNIE TAM ZABIERZE ! - wrzasnęła głośniej.
- Szkoda tylko, że pojedziesz tam sama... To znaczy z N I M.. - wymamrotałam.
- Bez ciebie ? Chyba śnisz ! Nigdzie bez ciebie nie pojadę! - odparła, patrząc na mnie tym swoim zachęcającym do zwymiotowania tęczą wzrokiem.
- Co ? Że niby M Y mamy walczyć ?
- Nie nie nie nie nie. Chyba mnie nie zrozumiałaś. Ja jadę o g l ą d a ć przesłuchania. To ty wystąpisz !
Edit: Bohaterowie
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani !
I jak podoba się rozdział (przejściowy) ? Następny pojawi się niedługo, ponieważ moją głowę zasypują już chyba 4 rozdziały.. Ale mniejsza. Takk. Jak widzicie, nareszcie podjęłam się pisania opisów ! Yaaay, braaaawo ja. Chciałam poprosić Was, abyście (jeśli macie czas) pisali komentarze (dodałam tryb anonimowy). Jest to dla mnie meeeeeeeeeeeega ważne.
Bye ! <3
*Gabrielle*
*****************
Szłam w ciemności po ulicy. Była pusta. Z B Y T pusta. Żadnego człowieka, samochodu, zwierzęcia... Wszyscy tak jakby zginęli. Nagle zza opuszczonej uliczki wyjechał pojazd, wyglądający, jakby kierowca przyjechał jako szpieg z FBI. Kiedy do mnie dojeżdżał, otwarł szybę i strzelił w moją stronę z pistoletu...
Obudziłam się.
Była 01:52, czyli środa. Noc przywitała już jutro, więc mój mózg pomyślał " ja też chcę ! " i postanowił mnie w jakiś sposób zbudzić. Oczywiście wybrał "zły sen". Zastanawiałam się, dlaczego miałam taki "koszmar na jawie"... Próbowałam zasnąć. Nie wiem, kiedy mi się udało...
*****************
9:32
Zbudziłam się o normalnej dla mnie porze. Postanowiłam się przebrać. Wzięłam ze sobą ubrania i weszłam do łazienki. Podkreśliłam moje oczy, co zajęło mi dość dużo czasu. Szczęście i nieszczęście, że jesteśmy tylko dwie.. Nie muszę odwalać całej roboty za wszystkich.. Cass mi pomaga... Ale muszę dzielić się z nią łazienką, a ona to typ modnisi. Więc domyślcie się... Ale za to ją kocham. Za tę jej oryginalność. Za wszystko. Po prostu za nic bym jej nie oddała. Chyba się nie mylę, prawda ?
Prawda ?
Kiedy już skończyłam moją poranną toaletę, zaglądnęłam do Cassie. Jeszcze spała, więc jej nie budziłam. Zdecydowałam się zejść na śniadanie. Z dołu już na półpiętrze można było poczuć przepiękne zapachy. Mama postarała się i postanowiła nam zaimponować. Naleśniki przyrządzone po kucharsku - powidło truskawkowe (roboty mojej mamy) owinięte w miękki naleśnik, polany bitą śmietaną, która była posypana kawałkami truskawek z czekoladą. Skomplikowane, prawda ?
Po zjedzeniu posiłku przyrządziłam sobie i rodzicom kawę i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor w celu oglądnięcia zaległego X-Factor. Dziś był finał. Moja ulubienica występowała przeciwko jakiejś Amerykance... Chyba Cara... Tak, Cara. Pff. Wiadomo, że moja kochana Britany wygra.
Gdy program dochodził do części wybrania finalistki, zatrzymałam serial. Cass by mnie zabiła. Uwielbiała tę serię. A najlepsze jest to, że ona jest za Carą. Teraz zastanawiam się, czy nie odwołać tego, co pomyślałam w łazience. Nie. Dobra. Żartuje. Może..
Minęło 10 minut, kiedy Cassie zeszła już ubrana, rozbudzona i... Szczęśliwa ? Tak. To dobre słowo. Wzięła sobie naleśnika i usiadła obok mnie.
- Widzę, że dzisiaj jesteś w dobrym nastroju. - powiedziałam na powitanie.
- Tak. Czuję się świetnie. - odpowiedziała.
- A czym jest tego powód ? - zapytałam.
- JADĘ NA PRZESŁUCHANIA DO THE VOICE OF BRITAN !!! - krzyknęła.
- C..C..C..CO ?! ŻE NIBY JAK TO..
- NO TAK ŻE MÓJ KOCHANY NASH MNIE KOCHA I MNIE TAM ZABIERZE ! - wrzasnęła głośniej.
- Szkoda tylko, że pojedziesz tam sama... To znaczy z N I M.. - wymamrotałam.
- Bez ciebie ? Chyba śnisz ! Nigdzie bez ciebie nie pojadę! - odparła, patrząc na mnie tym swoim zachęcającym do zwymiotowania tęczą wzrokiem.
- Co ? Że niby M Y mamy walczyć ?
- Nie nie nie nie nie. Chyba mnie nie zrozumiałaś. Ja jadę o g l ą d a ć przesłuchania. To ty wystąpisz !
Edit: Bohaterowie
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani !
I jak podoba się rozdział (przejściowy) ? Następny pojawi się niedługo, ponieważ moją głowę zasypują już chyba 4 rozdziały.. Ale mniejsza. Takk. Jak widzicie, nareszcie podjęłam się pisania opisów ! Yaaay, braaaawo ja. Chciałam poprosić Was, abyście (jeśli macie czas) pisali komentarze (dodałam tryb anonimowy). Jest to dla mnie meeeeeeeeeeeega ważne.
Bye ! <3
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Rozdział 4.
Wtorek, 14.07.2015
Ten ranek był taki jak wszystkie inne. Najpierw się umyłam. Później zmieniłam strój. Zeszłam na dół. Tata jak zwykle siedział przed komputerem. Cały on. Zrobiłam mu i sobie śniadanie. Cassie była ubrana dosyć ładnie jak na nią. Popatrzałam na zegarek. 11:23. To była odpowiedź na wszystkie pytania:
- Dlaczego wszyscy są J U Ż na swoich "stanowiskach" ?
- Dlaczego mamy J U Ż nie ma w domu ?
- Dlaczego tata J U Ż siedzi przy komputerze ?
Wzięłam śniadanie do salonu i usiadłam obok Cass.
- Byłaś gdzieś ? - zapytałam.
- Byłam. - odparła, wlepiając wzrok w ekran.
- Powiesz mi, gdzie ? - znów zadałam pytanie.
- Tia. - odpowiedziała, nareszcie patrząc na mnie. - W Tesco. Mama nie miała co nam dać na śniadanie.
- Coś się stało ? - przekrzywiłam głowę.
- Skąd wiedziałaś ?
- Dobrze Cię znam. Jesteś zdołowana.
- Hm, muszę Cię unikać. Będziesz mnie gnębić pytaniami. - zażartowała.
- Nie unikaj tematu..
- Dobra, dobra..
- Pamiętaj, że nie naciskam.. - przerwałam jej.
- Jak będziesz mi przeszkadzać, to nawet nie będę mogła z własnej woli nic powiedzieć.
- Okay, okay..
- Tak więc... Nash ze mną zerwał... Powiedział " Nie spotykamy się zbyt często, nie nawiązujemy kontaktu.. Może zostaniemy przy pojęciu "Przyjaciele", a nie "Para" ? Nie chcę cię zranić... Więc...
Może kiedyś..."
- I nagle tak przerwał ?
- Nie. Uciekłam. Płacząc.
- Ou. Przykro mi.. - powiedziałam, przytulając ją.
Nagle poczułam, że moje ramie jest mokre. Wtedy przytuliłam ją jeszcze mocniej.
*********
Kiedy mama wróciła do domu, obsypałam ją pytaniami:
- Jak było na weselu ?
- Dobrze. A jak twoje spotkanie z przyjaciółkami ?
- Też OK.
- .... Jedliście już śniadanie ?
- Tak. A ty zrobiłaś sobie kanapki ?
- Tak, tak. Już je zjadłam.
-To wspaniale. Byłam u pani Bailey. Oddałam telefon. Ten, który prosiłaś.
- Pani Bailey ?
- U mamy tego całego Nialla.
- Ahm.
- Tata nadal przy komputerze ?
- Nadal ?
- No.. Miał mi zamówić perfumy.
- Aha. Od której godziny siedzi ?
- Hm. Chyba od 11.
Znów spojrzałam na zegarek. Czas szybko leci. 12:05.
- A jest ?
- 12.
- Dobra. Idę do góry. Zobaczę, jak trzyma się Cassie.
- Ty też już wiesz ?
- Tak. Powiedziała mi zaraz po spotkaniu.
- Zrobiłam jej gorącą czekoladę. Widziałam, że idzie na góre.
- Jesteś dla niej bardzo dobra.
- Jak każda kochająca siostra. - uśmiechnęłam się.
- Zaniosę jej i już wracam.
- Amm.. Mamo.. Wychodzę na spacer.
- OK. Wróć tak za 2 godziny.
- Myślę, że będę krócej.
- Dobra. To widzimy się niedługo !
- Pa. Cassie raczej nie będzie chciała ze mną iść.
- Raczej nie.
Mama nie wiedziała, co mam w planach.
*********
Opuściłam mieszkanie w nadziei, że Nialla nie będzie ani w ogrodzie, ani przy którymś oknie (a było ich 5). Minęłam jego dom w milczeniu. OK. Udało się. Poszłam dalej. Z nudów popatrzałam na zegarek. Zbliżała się 13, a dokładnie była 12:49. Szłam w stronę celu. Byłam już obok niego. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył łamacz serc.
- Cześć, Gabs. Cassie tu nie ma. - powiedział, przewracając oczami. W tle widziałam jakiegoś chłopaka z kręconymi włosami, który grał w jakąś grę video, której moje oczy dopatrzeć mi nie pozwoliły. Zapewne nie chciał marnować czasu na mnie.
- Nie po to, a dokładniej nie po nią przyszłam. - sprostowałam.
- To niby po co ? - zapytał z niechęcią Nash.
- Nigdy, ale to przenigdy, nie rań mojej siostry...! - krzyknęłam. Poniosło mnie. Uniosłam rękę i uderzyłam go, jak to mawiamy "z liścia". On cofnął się, a jego tajemniczy kolega popatrzał na mnie ze złością. Wiedziałam, że gdzieś go widziałam. Tylko musiałam się porządnie zastanowić. Odwróciłam się zarumieniona ze wstydu i skierowałam się w stronę domu. Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go i natychmiast napisałam do Cass.
Ja: Hej Cas. Nie masz się już czym martwić.
A ona natychmiast odpisała:
Cassie ♥☺♥ : Po pierwsze. Dlaczego ? A po drugie. Czym miałabym się martwić ?
Ja : No.. Że Nash z tobą zerwał i oberwał. Widzisz, taki ładny rym.
Cassie ♥☺♥ : Ale... Jak na to zareagował ?
Ja : Od razu się odsunął :"")
Cassie ♥☺♥ : Zrobiłaś to specjalnie ?
Ja : Nie. Jakoś tak samo wyszło.
Kiedy skończyłam pisać byłam już obok naszego mieszkanka. O dziwo było zamknięte. Najpierw ostrożnie zapukałam. Nikt mnie chyba nie usłyszał. Postanowiłam zadzwonić. Zbiegła moja mama i mi otworzyła.
- I jak czuje się Cass ? - zapytałam.
- Jest OK. Przed chwilą weszła na facebook'a. - odpowiedziała
- Ahm. Pisałam z nią. - powiedziałam.
- To super. Możesz iść z nią porozmawiać. O 13:30 będzie obiad. - odparła.
- OK. Przekażę. - pobiegłam na schody.
Zapukałam do drzwi.
- Proszę ! - odezwał się pełen radości głos.
-Hej, to ja. - powiedziałam.
- No, hej.
- Jak tam ? Żyjesz ?
- Tak, tak. Wszystko dobrze.
- Dlaczego jesteś taka radosna ?
- Bo Nash mnie przeprosił i powiedział, że się co do mnie mylił.
- I co mu odpisałaś ?
- Że nie przyjmuję przeprosin, bo pewnie ty go namówiłaś.
- Haha, niby powiedziałam mu, że więcej ma cię nie ranić, ale nic nie mówiłam, żeby do ciebie wrócił.
- Ahm.
- Za dwie minuty obiad, także przebierz się z tego stroju.
- Okay, zaraz będę.
- OK. Ja już schodzę.
*********
Po zejściu ze schodów postanowiłam nakryć do stołu. Mama przygotowała barszcz i rybę. Cassie zeszła już na dół w nowych ubraniach. Usiadła przy stole tradycyjnie obok mnie, a natomiast rodzicie naprzeciwko nas, wnioskując, że siedzieli obok siebie.
- Smacznego. - powiedziałam.
- Dziękujemy, wzajemnie. - odpowiedziała mama.
*********
Kiedy zjedliśmy przepyszny posiłek mama przygotowała kawę mrożoną. Była co prawda słodka, ale smaczna jak i jedzenie. Matka uwielbiała i potrafiła gotować - była założycielką i szefową najpopularniejszej restauracji w mieście. Czasami, kiedy nie miałyśmy co robić w danym dniu, ja i Cas pomagałyśmy mamie w interesie - byłyśmy kelnerkami, a czasami zmywałyśmy naczynia. Nie odziedziczyłyśmy po niej jakichś specjalnych umiejętności kucharskich. Po wypiciu napoju popatrzałam na zegarek - 15:00. Postanowiłam wyjść na dłuższy spacer wokół miasteczka - tak jak wczoraj z Alice i Jasmine. Zapytałam Cassie, czy chce ze mną iść.
- Z chęcią. - odparła.
Więc wyruszyłyśmy.
*********
Po powrocie z przechadzki dochodziła 18. Mama zrobiła nam kolację, składającą się z kanapek z szynką i pomidorem i herbaty. Po skończeniu posiłku przebrałam się w tą samą pidżamę co wczoraj i położyłam się do łóżka. Otwarłam laptopa. Była dopiero 19:36. Weszłam na facebook'a i mojego bloga. Tak. Piszę blogo-opowiadanie, które jak narazie składa się z bohaterów, prologu i jednego rozdziału.
*********
Napisałam jeden długi rozdział w 3 godziny i postanowiłam iść spać.
Edit: Bohaterowie
Ten ranek był taki jak wszystkie inne. Najpierw się umyłam. Później zmieniłam strój. Zeszłam na dół. Tata jak zwykle siedział przed komputerem. Cały on. Zrobiłam mu i sobie śniadanie. Cassie była ubrana dosyć ładnie jak na nią. Popatrzałam na zegarek. 11:23. To była odpowiedź na wszystkie pytania:
- Dlaczego wszyscy są J U Ż na swoich "stanowiskach" ?
- Dlaczego mamy J U Ż nie ma w domu ?
- Dlaczego tata J U Ż siedzi przy komputerze ?
Wzięłam śniadanie do salonu i usiadłam obok Cass.
- Byłaś gdzieś ? - zapytałam.
- Byłam. - odparła, wlepiając wzrok w ekran.
- Powiesz mi, gdzie ? - znów zadałam pytanie.
- Tia. - odpowiedziała, nareszcie patrząc na mnie. - W Tesco. Mama nie miała co nam dać na śniadanie.
- Coś się stało ? - przekrzywiłam głowę.
- Skąd wiedziałaś ?
- Dobrze Cię znam. Jesteś zdołowana.
- Hm, muszę Cię unikać. Będziesz mnie gnębić pytaniami. - zażartowała.
- Nie unikaj tematu..
- Dobra, dobra..
- Pamiętaj, że nie naciskam.. - przerwałam jej.
- Jak będziesz mi przeszkadzać, to nawet nie będę mogła z własnej woli nic powiedzieć.
- Okay, okay..
- Tak więc... Nash ze mną zerwał... Powiedział " Nie spotykamy się zbyt często, nie nawiązujemy kontaktu.. Może zostaniemy przy pojęciu "Przyjaciele", a nie "Para" ? Nie chcę cię zranić... Więc...
Może kiedyś..."
- I nagle tak przerwał ?
- Nie. Uciekłam. Płacząc.
- Ou. Przykro mi.. - powiedziałam, przytulając ją.
Nagle poczułam, że moje ramie jest mokre. Wtedy przytuliłam ją jeszcze mocniej.
*********
Kiedy mama wróciła do domu, obsypałam ją pytaniami:
- Jak było na weselu ?
- Dobrze. A jak twoje spotkanie z przyjaciółkami ?
- Też OK.
- .... Jedliście już śniadanie ?
- Tak. A ty zrobiłaś sobie kanapki ?
- Tak, tak. Już je zjadłam.
-To wspaniale. Byłam u pani Bailey. Oddałam telefon. Ten, który prosiłaś.
- Pani Bailey ?
- U mamy tego całego Nialla.
- Ahm.
- Tata nadal przy komputerze ?
- Nadal ?
- No.. Miał mi zamówić perfumy.
- Aha. Od której godziny siedzi ?
- Hm. Chyba od 11.
Znów spojrzałam na zegarek. Czas szybko leci. 12:05.
- A jest ?
- 12.
- Dobra. Idę do góry. Zobaczę, jak trzyma się Cassie.
- Ty też już wiesz ?
- Tak. Powiedziała mi zaraz po spotkaniu.
- Zrobiłam jej gorącą czekoladę. Widziałam, że idzie na góre.
- Jesteś dla niej bardzo dobra.
- Jak każda kochająca siostra. - uśmiechnęłam się.
- Zaniosę jej i już wracam.
- Amm.. Mamo.. Wychodzę na spacer.
- OK. Wróć tak za 2 godziny.
- Myślę, że będę krócej.
- Dobra. To widzimy się niedługo !
- Pa. Cassie raczej nie będzie chciała ze mną iść.
- Raczej nie.
Mama nie wiedziała, co mam w planach.
*********
Opuściłam mieszkanie w nadziei, że Nialla nie będzie ani w ogrodzie, ani przy którymś oknie (a było ich 5). Minęłam jego dom w milczeniu. OK. Udało się. Poszłam dalej. Z nudów popatrzałam na zegarek. Zbliżała się 13, a dokładnie była 12:49. Szłam w stronę celu. Byłam już obok niego. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył łamacz serc.
- Cześć, Gabs. Cassie tu nie ma. - powiedział, przewracając oczami. W tle widziałam jakiegoś chłopaka z kręconymi włosami, który grał w jakąś grę video, której moje oczy dopatrzeć mi nie pozwoliły. Zapewne nie chciał marnować czasu na mnie.
- Nie po to, a dokładniej nie po nią przyszłam. - sprostowałam.
- To niby po co ? - zapytał z niechęcią Nash.
- Nigdy, ale to przenigdy, nie rań mojej siostry...! - krzyknęłam. Poniosło mnie. Uniosłam rękę i uderzyłam go, jak to mawiamy "z liścia". On cofnął się, a jego tajemniczy kolega popatrzał na mnie ze złością. Wiedziałam, że gdzieś go widziałam. Tylko musiałam się porządnie zastanowić. Odwróciłam się zarumieniona ze wstydu i skierowałam się w stronę domu. Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go i natychmiast napisałam do Cass.
Ja: Hej Cas. Nie masz się już czym martwić.
A ona natychmiast odpisała:
Cassie ♥☺♥ : Po pierwsze. Dlaczego ? A po drugie. Czym miałabym się martwić ?
Ja : No.. Że Nash z tobą zerwał i oberwał. Widzisz, taki ładny rym.
Cassie ♥☺♥ : Ale... Jak na to zareagował ?
Ja : Od razu się odsunął :"")
Cassie ♥☺♥ : Zrobiłaś to specjalnie ?
Ja : Nie. Jakoś tak samo wyszło.
Kiedy skończyłam pisać byłam już obok naszego mieszkanka. O dziwo było zamknięte. Najpierw ostrożnie zapukałam. Nikt mnie chyba nie usłyszał. Postanowiłam zadzwonić. Zbiegła moja mama i mi otworzyła.
- I jak czuje się Cass ? - zapytałam.
- Jest OK. Przed chwilą weszła na facebook'a. - odpowiedziała
- Ahm. Pisałam z nią. - powiedziałam.
- To super. Możesz iść z nią porozmawiać. O 13:30 będzie obiad. - odparła.
- OK. Przekażę. - pobiegłam na schody.
Zapukałam do drzwi.
- Proszę ! - odezwał się pełen radości głos.
-Hej, to ja. - powiedziałam.
- No, hej.
- Jak tam ? Żyjesz ?
- Tak, tak. Wszystko dobrze.
- Dlaczego jesteś taka radosna ?
- Bo Nash mnie przeprosił i powiedział, że się co do mnie mylił.
- I co mu odpisałaś ?
- Że nie przyjmuję przeprosin, bo pewnie ty go namówiłaś.
- Haha, niby powiedziałam mu, że więcej ma cię nie ranić, ale nic nie mówiłam, żeby do ciebie wrócił.
- Ahm.
- Za dwie minuty obiad, także przebierz się z tego stroju.
- Okay, zaraz będę.
- OK. Ja już schodzę.
*********
Po zejściu ze schodów postanowiłam nakryć do stołu. Mama przygotowała barszcz i rybę. Cassie zeszła już na dół w nowych ubraniach. Usiadła przy stole tradycyjnie obok mnie, a natomiast rodzicie naprzeciwko nas, wnioskując, że siedzieli obok siebie.
- Smacznego. - powiedziałam.
- Dziękujemy, wzajemnie. - odpowiedziała mama.
*********
Kiedy zjedliśmy przepyszny posiłek mama przygotowała kawę mrożoną. Była co prawda słodka, ale smaczna jak i jedzenie. Matka uwielbiała i potrafiła gotować - była założycielką i szefową najpopularniejszej restauracji w mieście. Czasami, kiedy nie miałyśmy co robić w danym dniu, ja i Cas pomagałyśmy mamie w interesie - byłyśmy kelnerkami, a czasami zmywałyśmy naczynia. Nie odziedziczyłyśmy po niej jakichś specjalnych umiejętności kucharskich. Po wypiciu napoju popatrzałam na zegarek - 15:00. Postanowiłam wyjść na dłuższy spacer wokół miasteczka - tak jak wczoraj z Alice i Jasmine. Zapytałam Cassie, czy chce ze mną iść.
- Z chęcią. - odparła.
Więc wyruszyłyśmy.
*********
Po powrocie z przechadzki dochodziła 18. Mama zrobiła nam kolację, składającą się z kanapek z szynką i pomidorem i herbaty. Po skończeniu posiłku przebrałam się w tą samą pidżamę co wczoraj i położyłam się do łóżka. Otwarłam laptopa. Była dopiero 19:36. Weszłam na facebook'a i mojego bloga. Tak. Piszę blogo-opowiadanie, które jak narazie składa się z bohaterów, prologu i jednego rozdziału.
*********
Napisałam jeden długi rozdział w 3 godziny i postanowiłam iść spać.
Edit: Bohaterowie
Subskrybuj:
Posty (Atom)